1

2

AgroPlatforma ODR

Wsi spokojna, czyli wieś kontra mieszczuchy

Wsi spokojna, czyli wieś kontra mieszczuchy

Ludzie są wszędzie tacy sami, ale okoliczności bywają całkowicie odmienne – cała sztuka polega na tym, by do tych okoliczności potrafić się dostosować, wnosząc od siebie pozytywne wartości.

 

Nie tak dawno w telewizyjnym Teleexpressie poruszono temat konfliktu rolnika z nowo przybyłymi na wieś mieszkańcami miasta. Konflikt dotyczył nieprzyjemnych zapachów pochodzących z gospodarstwa, głośnego zachowania się zwierząt, czy przepędzania zwierząt przez drogi, które są przez nie zanieczyszczane.

Wieś staje się „sypialnią” dla ludzi, którzy na co dzień przebywają i pracują w mieście i którym przeszkadza obecność, a także charakterystyczny zapach wydobywający się z gospodarstw rolnych. Osób zainteresowanych sielskim życiem za miastem jest coraz więcej i przybywa ich z roku na rok. To częściowo efekt bogacenia się społeczeństwa – lepiej sytuowani inwestują we własne nieruchomości, które najczęściej budują pod miastem, z uwagi na niższe ceny działek budowlanych. Polska od chwili wejścia do struktur unijnych zyskała na wyglądzie oraz na infrastrukturze, zyskała także polska wieś.

To przyciąga coraz większe rzesze mieszkańców miast, którzy szukają we wsi spokoju i ciszy po ciężkim dniu pracy w mieście. Jeżeli nowy mieszkaniec wybuduje się z dala od zabudowań gospodarskich, to nie ma problemu. Problem powstaje, gdy ktoś z miasta wybuduje się w sąsiedztwie gospodarstwa rolnego. Początkowo wszystko przebiega normalnie, widać chęci nawiązania kontaktu z rolnikiem przez przybyszy z miasta. Z czasem nowo przybyłym zaczyna przeszkadzać poranne pianie koguta, ryk bydła, uruchomienie ciągnika o szóstej rano, a przede wszystkim „zapach” obornika czy gnojowicy. Konflikt narasta wraz ze wzmożonymi pracami rolnymi w polu. Sąsiadom, od niedawna zamieszkałymi na wsi, przeszkadza niemal wszystko. Co gorsza, uważają, że rolnicy robią wiele rzeczy złośliwie!

W jednej ze wsi w gminy Manowo występuje taki konflikt. Nie ma on znamion dużej, międzysąsiedzkiej zwady, ale narasta wraz z nastaniem sianokosów, żniw czy wykopków ziemniaka. Przy jednej z ulic w tej miejscowości ulokowanych jest na przemian po kilka gospodarstw rolnych, jak i nowych domów. Jednemu z byłych miastowych przeszkadza warkot ciągnika, wywóz obornika w pole czy późny transport zboża z pola. Zaczynają się skargi do wójta, do straży gminnej, a nawet na policję. Wójt gminy mówi, że nie może zmusić rolnika do zaprzestania jakiejkolwiek pracy w gospodarstwie, gdyż musiałby zapewnić mu inną pracę, a tego nie jest w stanie uczynić. Na szczęście służby mundurowe stoją murem za rolnikiem. Co więcej, nie rozumieją skarżących. „Przecież rolnik to nasz producent żywności, jak możemy piętnować jego pożyteczną pracę?” – pytają mundurowi.

Ważne jest to, by każda ze stron chciała sąsiada traktować z szacunkiem, zrozumieniem. A osoba, która przeniosła się do nowego środowiska, powinna z pokorą spojrzeć m.in. na: lokalną tradycję, historię, zwyczaje i przyzwyczajenia mieszkańców. Nie może patrzeć na innych z wyższością.

W innej, dużej miejscowości w tejże gminie, „przyklejonej” niemal do Koszalina, w której też jest dużo rolników, nie ma konfliktów na linii mieszczuchy - rolnicy. W samym środku gęsto zabudowanej wsi funkcjonują gospodarstwa z produkcją zwierzęcą oraz wiele gospodarstw ogrodniczych. Co więcej, w okolicy jest duże gospodarstwo, którego pola okalają wieś i duże osiedle miejskie. I to także nikomu nie przeszkadza. Czy mieszkańcy podkoszalińskiego osiedla rozumieją inaczej ciężką pracę rolnika, starając się im nie przeszkadzać? Tutaj widać wolę współpracy obu środowisk. Jedni i drudzy zaczynają uczestniczyć w tych samych imprezach, działać w stowarzyszeniach, radzie sołeckiej. I to jest ożywcze dla tej miejscowości. Zyskuje na tym każda ze stron, a przede wszystkim wieś. Wraz z „najazdem” miastowych na wieś, polska wieś pięknieje, rdzenni mieszkańcy wsi podglądają osiedlających się miastowych i przenoszą to na swoje posesje.

Wyprowadzając się z miasta na wieś starajmy się zostawić miejskie przyzwyczajenia, oczekiwania i roszczenia za sobą. Niektóre sprawy trzeba przyswoić i przestawić się na całkowicie inny tryb. Ludzie są wszędzie tacy sami, jak mówi powtarzane często powiedzenie, ale okoliczności bywają całkowicie odmienne – cała sztuka polega na tym, by do tych okoliczności potrafić się dostosować, wnosząc od siebie pozytywne wartości, nie zaś konflikty. Pretensje o sprawy wsi schowajmy do lamusa. Niech życie płynie powoli, radośnie, spokojnie i bezstresowo. Dla obu ze stron. Niczym jak u Jana z Czarnolasu „Wsi spokojna, wsi wesoła”.

Zbigniew Trojanowski

                                                              „Zachodniopomorski Magazyn Rolniczy”

      ZODR Barzkowice