Po jednej stronie konfliktu rolnik z dziada pradziada, potencjalny inwestor chcący powiększyć swoją produkcję poprzez wybudowanie nowych obiektów inwentarskich, po drugiej – mieszkańcy wsi nie znający specyfiki produkcji rolnej, często napływowi i dobrze zorganizowani, zdecydowanie przeciwni jakimkolwiek inwestycjom, po środku wójt-burmistrz odpowiedzialny za wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, dającej zielone światło do uzyskania pozwolenia na budowę.
Na drodze ku upragnionej decyzji stają protesty mieszkańców w sposób nieuzasadniony nadużywających populistycznych haseł o zatruwaniu środowiska przez inwestujących rolników, niekończące się konsultacje w tzw. postępowaniu administracyjnym z udziałem społeczeństwa, odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i sądów administracyjnych każdej ze stron postępowania, a efektem finalnym, najczęściej jest wstrzymanie inwestycji. Opis ten nie jest bynajmniej tworem mojej wyobraźni, takie przypadki w naszej rzeczywistości nie są odosobnione i nie dotyczą, jak wielu twierdzi tylko gmin podmiejskich. Niestety, sytuacje takie, zwłaszcza te dotyczące większych instalacji stają się prawie normą. Problem inwestowania przez rolników na wsi jest autentyczny i wymaga pilnego rozwiązania. Jak pogodzić interesy mieszkańców i inwestujących rolników? Ci drudzy inwestują przecież nie dla własnego widzi mi się; tylko po to, aby utrzymać swoje rodziny i sprostać coraz to trudniejszym wymogom konkurencyjności na wspólnym rynku.
W Przysieku zorganizowaliśmy ciekawą, ogólnopolską konferencję, którą można uznać za wstęp do poważnej debaty publicznej na temat usprawnienia procesu inwestycyjnego przez rolników na obszarach wiejskich. Zaprosiliśmy wszystkie zainteresowane strony, w tym również przedstawicieli mieszkańców, przeciwnych inwestycjom o charakterze rolniczym. Bardzo pouczająca była prelekcja profesora W. Ziętary z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa. Wynika z niej jednoznacznie, że aby skutecznie konkurować na rynku europejskim - trzeba dysponować odpowiednio dużym potencjałem produkcyjnym. Żeby temu sprostać, należy nieustannie modernizować gospodarstwa, dostosowując swoje produkty do potrzeb odbiorców. Taka jest kolej rzeczy i należy się z tym pogodzić. Ale należy też brać pod uwagę i uświadomić inwestorom, jak ważny jest „status przyrodniczy” terenów, na których przyjdzie im budować obiekty inwentarskie. Wypowiedziały się wszystkie strony, tj. samorządowcy, sami rolnicy oraz mieszkańcy, zwracając uwagę na szereg utrudnień, w tym szczególnie na brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Większość gmin w Polsce, niestety, korzysta z decyzji o tzw. warunkach zabudowy i zagospodarowania, co z punktu planowania przestrzennego jest złym rozwiązaniem, czego efektem jest: chaos urbanistyczny, nieefektywne gospodarowanie gruntami rolnymi, uznaniowość w podejmowaniu decyzji. Podsumowaniem konferencji było wypracowanie szczegółowych wniosków, które przekazane zostały odpowiednim resortom odpowiedzialnym za planowanie przestrzenne.
Paweł Wienconek
„Wieś Kujawsko-Pomorska”
K-PODR Minikowo i K-PIR Przysiek

















































































































































