Rozmowa z Piotrem Pawilczem, właścicielem gospodarstwa agroturystycznego „Ranczo pod gwiazdami” w Białowieży
Prowadzi Pan gospodarstwo agroturystyczne „Ranczo pod gwiazdami”. Skąd pomysł na nazwę?
- Wychowywałem się w mieście. Gdy przeprowadziłem się na wieś, zachłysnąłem się przyrodą – tą świeżością, naturą, tym gwieździstym niebem. Niebo w mieście, a niebo na wsi, proszę mi wierzyć, różni się. W mieście nie widać całego gwieździstego nieba. Turyści, którzy odwiedzają moje gospodarstwo, są pełni podziwu, że na niebie jest tyle gwiazd. I stąd nazwa.
Proponuje Pan turystom nietypową atrakcję w swoim gospodarstwie. Jaką?
- Na początku świadczyłem usługi w formie zorganizowanych przejażdżek po Puszczy Białowieskiej. Dużo rozmawiałem z turystami, jakie są ich oczekiwania, czego szukają, jakich potrzebują atrakcji, w jaki sposób chcą spędzać czas i w jakich warunkach mieszkać. Liczne rozmowy uświadomiły mi, że turyści są już znudzeni tradycyjnymi miejscami noclegowymi. Szukają czegoś innego niespotykanego. I tak wpadłem na pomysł stworzenia innowacyjnego sposobu spędzenia czasu wolego. Wybudowałem wóz taborowy, który wyposażyłem w łóżka, kuchenkę gazową, ogrzewanie gazowe. Znajdują się w nim również prysznic i WC. Do użytku gości jest grill, miejsce ogniskowe i rowery.
Dlaczego wóz, a nie tradycyjna kwatera?
- Inspiracją do założenia kwatery agroturystycznej w takiej postaci w dużym stopniu była historia Polski, którą się interesuję, a zwłaszcza historia Michała Drzymały, który walczył z administracją niemiecką o postawienie domu.
Jest Pan jednym z pionierów tzw. glampingu w Polsce. Co to takiego?
- Bardzo dużo czytałem, oglądałem różne filmy, „buszowałem po internecie”. Dowiedziałem się, że na świecie bardzo popularny jest glamping, czyli taka forma wypoczynku, która jest połączeniem luksusu z campingiem. To możliwość kompromisu dla wszystkich, którzy pragną wypoczywać w luksusowych warunkach, pozostając na łonie natury. Trend, który promuję, to odpowiedź na potrzeby osób, które - świadome ekologicznych rozwiązań i wszelkiego dobrodziejstwa płynącego z kontaktu z naturą - wcale nie pragną rezygnować z udogodnień płynących z cywilizacji. Co wydaje się rozsądnym połączeniem, a na pewno takim, które pozwala na uzyskanie błogiego relaksu. Glampingi tworzone są z dala od zgiełku miast. W Anglii takie wozy nazywa się „gipsy wagons”, a w USA „sheep wagons” (wóz pasterski).
Od pomysłu do wykonania daleka droga. Jak Pan realizował swoje plany?
- Zdecydowałem się na wóz Drzymały, ale koszt zakupu takiego wozu jest dość wysoki, więc postanowiłem zbudować go sam od podstaw. Budowa trwała sześć miesięcy. W 2014 r. przyjąłem już pierwszych gości, którzy byli zachwyceni. Powracają na wypoczynek do dzisiaj. To był dobry pomysł, mam jeszcze w zanadrzu inne propozycje dla turystów, ale na razie to tylko zamierzenia. Mam nadzieję, że turyści docenią to, zwłaszcza ci, którzy pragną ciszy i spokoju pod gołym niebem.
Rozmawiała: Agnieszka Kościuczuk
„Wiadomości Rolnicze”
PODR Szepietowo