W Brzózie Stadnickiej, małej wiosce położonej w gminie Żołynia, nieopodal trasy Łańcut – Leżajsk, żyje i pracuje Jan Dudziak, wielki pasjonat, dzięki któremu przetrwała i trwać przez długie lata będzie pamiętać o ludowych zabawkach wytwarzanych ręcznie z drewna.
Tradycje wyrobu drewnianych zabawek na ziemi leżajskiej sięgają XVIII w. i są związane z tutejszym klasztorem, w obrębie którego odbywały się tradycyjne targi i odpusty, na które ściągali pielgrzymi z najdalszych terenów Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Obfitość łatwego w obróbce drewna liściastego, przyczyniła się do tego, że mieszkańcy podleżajskich wsi wyspecjalizowali się w zabawkarstwie. Na przestrzeni trzystu lat powstawały tutaj - niepowtarzalne w swej kolorystyce i kształcie - drewniane: stoliczki, krzesełka, wózki, taczki, fujarki, piszczałki, gwizdki, pukawki, ptaki klepaki itp.
– Moja przygoda z drewnianą zabawką rozpoczęła się ponad dwadzieścia lat temu i była nie tyle dziełem przypadku, co formą zagospodarowania wolnego czasu, a przy okazji podreperowania domowego budżetu – wspomina Jan Dudziak i dodaje. – Pomimo tego, że wychowany byłem na takiej zabawce i od dziecka siedziałem na kobylicy, przyglądając się jak starsi wyrabiali zabawki, moje początki pracy w drewnie wcale nie były łatwe.
Zamiłowanie do pracy w drewnie odziedziczył po przodkach. Jego dziadek wykonywał prawidła do butów, a ojciec był łyżczarzem – robił drewniane łyżki. Początkowo wszystkie prace odbywały się ręcznie przy pomocy tradycyjnego ośnika, kobylicy, siekiery czy piły. Później krok po kroku Jan Dudziak wprowadzał w swym warsztacie różne udoskonalenia w postaci piły tarczowej czy wyrzynarki, którą sam wykonał ze starej maszyny do szycia. Jak sam dziś wspomina, pierwsze zabawki, choć sprawiały mu dużo satysfakcji, nie spełniały w pełni jego oczekiwań. Nie zrażając się tym, wykonywał kolejne i kolejne, aż przyszedł czas, że jego drewniany konik zyskał uznanie w oczach ludzi, a on motywację do dalszej pracy.
Zbierał stare zabawki, które w Brzózie Stadnickiej jeszcze przed wojną niemal w każdej chłopskiej chałupie wykonywały całe rodziny. Zgromadzone perełki rozbierał, odnawiał, podpatrywał z jakich elementów są złożone, jak wykonane i malowane, robił szablony i wytwarzał własne.
– Swoją pracę rozpoczynam od cięcia drewna osikowego na klocki, potem muszę je sezonować, aby wyschło. Następnie tnę je na deseczki. Z klocków wycinam okrągłe koniki, a z płaskich inne elementy zabawek – mówi Jan Dudziak – Dalsza obróbka przebiega przy pomocy ośnika i noża, a poszczególne części różnych zabawek łączę drutem lub gwoździami.
Jego „wizytówką” jest konik, na którego wykonanie poświęca do kilku godzin. Rozpoczyna od rysunku na desce, z którego wycina kształt, następnie ośnikiem i nożykiem nadaje kształt konika, szlifuje, na końcu maluje. Jak sam wyznaje, jego zabawki dekoruje żona Bożena, która pieczołowicie nakłada tradycyjne kolory farb wodnych. Doszedł on już do takiej wprawy, że wykonuje dwadzieścia pięć rodzajów różnych zabawek, a jego niepowtarzalny konik w siodle z karetą jest rozpoznawalny nie tylko przez wytrawnych etnografów, ale niemal każdego, kto ma z nim styczność.
Jan Dudziak wyspecjalizował się w pokazach, a że jest człowiekiem ciepłym i szczerym, jest chętnie zapraszany na różnego rodzaju wydarzenia - pikniki, jarmarki, targi, spotkania w szkołach i przedszkolach, galeriach oraz na wystawy m.in. w Muzeum Ziemi Leżajskiej czy Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, gdzie rzeźbi na oczach zgromadzonej publiczności. Chętnie współpracuje też z lokalnymi ośrodkami kultury, stowarzyszeniami i samorządami na terenie całego woj. podkarpackiego.
Tekst i fot. Jacek Golba
„Podkarpackie Wiadomości Rolnicze”
PODR Boguchwała