Każdy może zrobić pałyniówkę – to prosty przepis. Korowaj jest trochę trudniejszy do wykonania, ale nie dla Heleny Datczuk z miejscowości Moszczona Królewska, która wyjątkowo dla Czytelników „Wiadomości Rolniczych” uchyla rąbka tajemnicy, jak zrobić mielnickie specjały.
Stara receptura na nalewkę z piołunu i tradycyjny wypiek weselny - to wizytówka gminy Mielnik. A wszystko za sprawą Heleny Datczuk, która przetestowała przepisy swojej babci, a produkty poddała ocenie komisji konkursu Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów. Komisja doceniła jej starania przyznając nagrody i wyróżnienia.
Piołunówka – nalewka na niestrawność
Piołunówka nie należy do smacznych trunków, jest gorzka, ale właśnie dzięki temu wspomaga wydzielanie żołądkowych soków trawiennych i neutralizuje uczucie ciężkości po posiłku. Tego trunku nie pije się dla przyjemności, a dla smaku i zdrowia.
– Zrobienie piołunówki jest łatwe. Wystarczy zerwać kilka gałązek ziela piołunu i zalać wrzątkiem. W ten sposób powstanie baza do nalewek. Tak przygotowany napar odstawia się na 2 tygodnie. Potem należy przecedzić – powstanie esencja, którą można długo przechowywać w zamkniętym naczyniu. Tak robiła moja babcia, która nie bawiła się w dokładne odmierzanie składników. Ziele można zalać od razu spirytusem lub wódką. Ja zalewam wrzątkiem. Wody nie może być za dużo, tylko tyle, aby rośliny puściły sok – opowiada pani Helena.
Aby powstała nalewka do esencji, należy dodać spirytus lub wódkę, troszkę cukru i miodu do smaku. Cukier najlepiej zagotować z wodą i ostudzić, dopiero potem dodać do nalewki. Całość rozcieńczyć wodą, aby nie było za mocne. Odstawić w ciemne miejsce.
– Nalewkę z piołunu w naszej gwarze nazywamy „pałyniówką”. „Pałyń”, to znaczy piołun. Kiedyś nasze babcie stosowały „pałyniówkę” na robaki. Oczywiście była to wersja bez alkoholu – sam napar. Dorośli pili ją na dolegliwości żołądkowe i na wątrobę. Dawniej „pałyń” nazwano zielem panieńskim. Prawdopodobnie miało chronić przed chorobami kobiecymi, dlatego pannie młodej do sukienki przyczepiano ziele piołunu – wspomina pani Helena.
W tym roku „Pałyniówka” przygotowana przez Helenę Datczuk dostała wyróżnienie w konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów” w kategorii regionalne napoje alkoholowe.
Mielnicki korowaj
Korowaj to ciasto drożdżowe pieczone tylko na śluby. Była to wróżba dla nowożeńców. A to, jak wyglądał i czy się udał, miało zapowiadać jakość małżeńskiego pożycia. Wzory na cieście mają swoją symbolikę.
Jak kiedyś robiono korowaja? Dobrze zagniecione ciasto drożdżowe wkładano do formy, a wierzch dekorowano ozdobami wykonanymi z tego samego ciasta. Obowiązkowo był warkocz symbolizujący warkocz panny młodej, były też słońce i księżyc – symbole życia. Wykonywano też ptaszki – dwa oznaczały parę młodą. Jeśli na korowaju było dużo miejsca, ptaszków było więcej – i wtedy symbolizowały całą rodzinę. Kłosy zbóż to bogactwo, szyszki to płodność. Dużo było listków i innych ozdób - po prostu to, co kobiety potrafiły zrobić. Nie używały noża, tylko robiły to palcami. Każdy korowaj był inny. Nie zdarzyło się jej jeszcze upiec dwóch identycznych.
– Teraz na ślubach są torty weselne, czasami tylko korowaj zastępuje chleb, którym witana jest młoda para na weselu, więc korowaje wypiekamy dla turystów lub na uroczystości kościelne. Obowiązkowo pieczemy na Festiwal Korowaja Mielnickiego, który tradycyjnie odbywa się w maju – zwierza się Helena Datczuk, specjalistka od wypieku korowaja mielnickiego.
Korowaj pani Heleny zdobył nominację do prestiżowej nagrody „Perła 2017”.
Anna Fatyga
„Wiadomości Rolnicze”
PODR Szepietowo

















































































































































