Z Barbarą Garus, twórczynią ludową z Łubnicy, gm. Piątek - rozmawia Grażyna Bożyk
X Jak sama Pani o sobie powiedziała, jest Pani od…
– …patchworków.
X Przypomnijmy może, że patchwork – to metoda szycia, w której zszywa się małe kawałki materiału (o podobnych geometrycznie kształtach, np. patchwork z kawałków trójkątnych) w większą całość, tworząc nowy wzór.
– Ja właśnie tworzę takie rzeczy, a właściwie odtwarzam. Dla przykładu - z pięciu starych obrusów potrafię zrobić jeden całkiem inny, albo z różnych kawałków materiałów, starych zasłon czy bawełny szyję całkiem nowe ozdobne nakrycia, serwety… Jak ktoś ma ulubioną sukienkę i trudno mu się z nią rozstać przez wielki sentyment – ja mogę z niej stworzyć, np.[. poduszeczkę jakąś albo serwetkę, by wiąż choć w namiastce była obecna w życiu danej osoby. Z dżinsowych spodni mogę zrobić całkiem fajną torebkę.

X Skąd czerpie Pani pomysły?
– Całe to moje patchworkowanie rozpoczęło się, kiedy córka wynajęła w Poznaniu mieszkanie. Było ono umalowane jak w piekle, dosłownie. Zasłonki, dywany, meble – wszystko było czarne. Żadnego jasnego akcentu, tylko czarny i brąz. Postanowiłam więc, że zrobię córce jakąś jasną narzutę na wersalkę. To była moja pierwsza praca, jaką zrobiłam metodą patchworka. Narzuta była stonowana, dałam róż i bordo. Wszyscy goście córki się zachwycali. – Jakie to piękne – mówili. – Może twoja mama i mnie by zrobiła. – I zaczęło się – ten chciał kolor zielony, inny czerwony czy brązowy. Najpierw szyłam tylko narzuty; a w tej chwili już rozszerzyłam ofertę. Od narzut zostawały takie mniejsze kawałki, zaczęłam więc robić serwetki, fartuszki, poduszeczki ozdobne. Wykorzystuję wszystkie nici i ścinki.
X Pani narzuty się pięknie układają. Jeśli to nie tajemnica, proszę zdradzić dlaczego?
– Moje narzuty są na ocieplaczu, np. na watolinie, właśnie po to, by się ładnie układały. Sam materiał jest wiotki, a jak dodam ocieplacz, wygląda o wiele lepiej. Robię też torby na laptopy albo na zakupy; one też mają w środku watolinę.
X Co Pani robi najchętniej?
– Chyba torby, ale narzuty też lubię szyć, choć są bardzo pracochłonne.
X Jak powstaje taka narzuta?
– Najpierw szukam kolorów, dopasowuję sobie. Do narzuty potrzebne są mi trzy kolory. Powstaje ona z takich małych kawałeczków; jeden jest wiodący, potem doszywam wkoło i powstaje kwadrat…
X Pani sobie tak tu w zaciszu domowym zszywa te kawałeczki, a tam w świecie sława Pani rośnie. Pocztą pantoflową dociera do ludzi, że jest taka pani Basia, która piękne narzuty robi i… sypią się zamówienia?
– Tak, rzeczywiście poczta
pantoflowa działa. Mam coraz więcej zamówień, wciąż głównie na narzuty.
X Czy w tym Pani patchworku jest coś charakterystycznego dla ziemi Piątkowskiej?
– Trudno powiedzieć, bo Piątek nie miał niczego, co charakteryzowałoby tylko to miejsce. Do Łowickiego nie należał, do Łęczycy też nie bardzo… Witaszewice mają inne barwy, Świnice też mają swoje kolory, a Piątek jest taki na styku kultur.
X Działa Pani bardzo aktywnie w Fundacji Zielony Piątek…
– Tak. Bardzo lubię być z ludźmi i razem tworzyć czy organizować różne spotkania i imprezy, podczas których ludzie się poznają, rodzą się nowe przyjaźnie i kolejne pomysły, by razem popracować. Mój nieżyjący już mąż bardzo kochał te nasze piękne okolice. Jeździliśmy motorem do takich urokliwych zakątków tu obok, za miedzą. Teraz te wspomnienia pomogły mi w realizacji projektu „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Zorganizowałyśmy wycieczkę po naszej gminie Piątek. Był to wyjazd autokarowy z przewodnikiem, naszym historykiem zakochanym w tej ziemi. Opowiedział uczestnikom wyjazdu mnóstwo ciekawych historii związanych ze znaczącymi rodami z Piątku i okolic. To był bardzo udany wyjazd. Od tamtego czasu coraz częściej słyszymy prośby o kolejne fajne zdarzenia. A na uroczystym zakończeniu projektu – mimo fatalnej pogody – była pełna sala ludzi.
„RADA”
ŁODR Bratoszewice
Fot. Andrzej Lis
(za AGRO 2/2014)

















































































































































