1

2

AgroPlatforma ODR

GMO w produkcji zwierzęcej – kto straci, a kto zyska?

GMO w produkcji zwierzęcej – kto straci, a kto zyska?

Do napisania tego artykułu skłoniło mnie, kilka ciekawych wykładów i wystąpień na forum w debatach rolniczych o tematyce GMO, które mieliśmy przyjemność wysłuchać jako specjaliści zootechnicy - Działu Technologii Produkcji Rolniczej i Doświadczalnictwa, reprezentując ŚODR w Częstochowie, podczas tradycyjnych, a zarazem jubileuszowych XX Międzynarodowych Targów FERMA Bydła Świń i Drobiu w Łodzi.

 

Wywołane dyskusje, które toczyły się w poszczególnych sesjach plenarnych i blokach zwierzęcych, były spowodowane prolongatą terminu wejścia w życie „zakazu stosowania GMO”, który miał wejść 1 stycznia 2017 r. W ostateczności został on prolongowany przez Sejm w taki sposób, że zakaz ten zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2019 r.

Chociaż skierowany do konsultacji projekt ustawy przez resort rolnictwa zakładał, że będzie on obowiązywał od 1 stycznia 2021 r., krajowe organizacje zrzeszające podmioty z zakresu produkcji zwierzęcej i pasz wnioskowały, aby przepis o zakazie stosowania w żywieniu zwierząt pasz GM został całkowicie uchylony. Sejm postanowił inaczej. Dodając, że przepis ten jest niezgodny z unijnym prawodawstwem. Niedawno na łamach Ogólnopolskiego Informatora Drobiarskiego wiceprezes Zarządu Krajowej Rady Drobiarstwa Izby Gospodarczej - Antoni Rączka przypominał nam, że z uwagi na brak pełnego zbilansowania w kraju potrzeb białka paszowego do produkcji pasz i konieczności jego importu na pokrycie potrzeb, termin „zakazu GMO” był dwukrotnie prolongowany. Wykorzystana na potrzeby produkcji zwierzęcej importowana jest głównie śruta sojowa GM, która w światowych obrotach stanowi przeszło 90%.

Z chwilą ustawowego wejścia zakazu w życie, automatycznie zostałby wstrzymany import śruty sojowej GM, który w produkcji  zwierzęcej i pokryciu potrzeb białka paszowego wynosi w Polsce 70%. Zaledwie 30% w produkcji pasz to białko paszowe pochodzenia krajowego. W następstwie wstrzymania importu śruty sojowej GM, co nie jest obojętne dla kosztów produkcji - największe straty poniosłaby branża drobiarska. Na 9,5 mln ton produkowanych pasz, branża drobiarska zużywa przeszło 60-65%. Soja niemodyfikowana w światowych obrotach znajduje się ok. 5-7% i jest droższa od GM  o 20-25.%

Zastanowimy się na czym polega genetycznie modyfikowana soja. Posiada ona wszczepiony gen uodparniający ją na działanie herbicydów oraz przeciwko owadom, przez co nie stosuje się dla ochrony  środków chemicznych, oszczędzając środowisko naturalne i glebę. Dodać trzeba, że żadne światowe badania, w tym również Instytutu Zootechniki PIB w Krakowie, robione wspólnie z Państwowym Instytutem Weterynarii PIB w Puławach, przeprowadzone na zlecenie resortu rolnictwa, nie potwierdziły, że zastosowanie w żywieniu zwierząt pasz GM ma negatywny wpływ na zdrowie zwierząt i przez to na człowieka.

Nie stwierdzono w badaniach, na poszczególnych gatunkach zwierząt, a w szczególności drobiu, w krwi, mięsie, mleku i jajkach obecności zmodyfikowanego kwasu DNA przenoszącego informację genetyczną. Nie stwierdzono ich negatywnego wpływu na wydajność zwierząt. Wracając do toczącego się sporu o zakazie stosowania w żywieniu zwierząt pasz GM i tym samym wstrzymania importu śruty sojowej GM, należy stanowczo podkreślić, że zarówno Polska, jak i cała Unia Europejska, nie są w stanie wyprodukować na tyle białka paszowego u siebie, aby pokryć własne zapotrzebowanie w produkcji zwierzęcej. Unia Europejska importuje ok. 33 mln ton śruty sojowej GM, w tym Polska ponad 2 mln ton. Prognozy krajowe wskazują, że nawet przy znaczącym podwyższeniu produkcji roślin strączkowych oraz uwolnieniu przez Unię Europejską zakazu stosowania w żywieniu zwierząt mączek mięsno-kostnych, potrzeby białka paszowego, przy rosnącej produkcji zwierzęcej, zostaną pokryte jedynie w 50%.

Resztę białka paszowego - jeśli nie chcemy doprowadzić do załamania produkcji zwierzęcej - stanowić musi importowana śruta sojowa GM, jako najlepszy komponent paszowy.  A jak będzie, to przekonamy się i odczujemy na własnej kieszeni. Dane wskazują, że w całej Unii Europejskiej produkcja soi wynosi ok. 3 mln ton. Jeśli do tego dodamy Ukrainę, to wówczas wielkość ta wyniesie ok. 6 mln ton.

W stosunku do produkcji zwierzęcej jest to „przysłowiowa kropla w morzu potrzeb”. Gdyby tak się złożyło, że wspomniany powyżej „zakaz GMO” wszedłby w życie, a sądząc po przebiegu dyskusji w Sejmie, jest to możliwe, o czym świadczy m.in. prolongata terminu zakazu na dwa lata, a nie jak proponowała branża, na 4 lata.

Efektem tego będzie spadek produkcji zwierzęcej, w szczególności drobiu, rzędu 30%, a niektórzy znawcy twierdzą, że będzie to nawet 50% oraz spadek zatrudnienia w branży drobiarskiej o ok. 20-30 tys. pracowników. Spadnie znów spożycie mięsa wytwarzanego w kraju będącego pod kontrolą weterynarii z 72 kg na osobę rocznie do ok. 40-60 kg.

Nie wspomnę o najważniejszym, o lawinowym wzroście cen i tym że mięso kurczaka stałoby się rarytasem, tak jak było to w czasach „głębokiej komuny i komitetów kolejkowych”. To jeszcze nie wszystko, będzie to raj dla cwaniaków i hochsztaplerów, bowiem w warunkach wolnego handlu możliwy i tak będzie (bo narzuci nam to Unia) import do naszego kraju mięsa pochodzącego od zwierząt żywionych - poza naszym krajem – a więc i tak paszami zawierającymi soję GM.

Kto na tym zyska, a kto straci? Tak samo jak w przypadku ptasiej grypy (choroby ekonomicznej), Polska z pozycji lidera w produkcji mięsa drobiowego i eksportera w UE stałaby się jego importerem. Cytując za wiceprezesem Zarządu KRD IZ Antonim Rączką: „Najlepsze byłoby, zarówno dla producentów, jak i gospodarki w naszym kraju, uchylenie wspomnianego przepisu o zakazie w istniejącej ustawie o paszach”. Ułomność  proponowanego  zakazu - gdyby wszedł on w życie – polegałaby także na tym, że odnosiłby się tylko do producentów polskich oraz podmiotów działających na obszarze naszego kraju. Bowiem w żadnym innym kraju takiego zakazu nie ma (co innego jest zakaz uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych, a co innego import śruty sojowej GM, jako podstawowego komponentu do produkcji pasz). I te czynniki przy rozpatrywaniu problemu zakazu należałoby rozróżnić. Otwarłoby to, przy obowiązującym zakazie, import artykułów żywnościowych wyprodukowanych w oparciu o pasze przy udziale roślin GM.

    

Rafał Przybyła

„Śląskie Aktualności Rolnicze”

ŚODR Częstochowa