1

2

AgroPlatforma ODR

Czy polski wynalazek upowszechni się w świecie hodowli zwierząt?

Czy polski wynalazek upowszechni się w świecie hodowli zwierząt?

Z Łukaszem Adamkiem, pomysłodawcą i współtwórcą urządzenia do monitorowania dobrostanu zwierząt w budynku inwentarskim ThermoEye, - rozmawia Leszek Drechna

 

X Skąd pomysł na opracowanie takiego urządzenia? 

     – Początek był dość prozaiczny. Podczas licznych rozmów z tatą i naszym lekarzem weterynarii, wspólnie zastanawialiśmy się, jak ograniczyć upadki świń w stadzie i zmniejszyć zużycie paszy. Jestem studentem ostatniego roku Politechniki Łódzkiej na Wydziale Elektrotechniki, Elektroniki, Informatyki i Automatyki. Na uczelni miałem okazję szczegółowo zapoznać się z działaniem kamery termowizyjnej. I wtedy narodziła się we mnie idea zbudowania takiego urządzenia, które monitorowałoby temperaturę świń w chlewni. Skonsultowałem się ze swoimi kolegami i stworzyliśmy 4-osobowy zespół młodych inżynierów. Od razu wzięliśmy się ostro do pracy i po żmudnym okresie wyliczeń, dopasowywania elementów itp. udało się zbudować prototyp. Zawiązaliśmy spółkę, a następnie złożyliśmy wniosek o przyznanie patentu.

X Skąd pozyskiwaliście fundusze na badania i prace nad wynalazkiem?

     – Wszystko rozpoczęło się od wygrania konkursu FundingBox w Toruniu. Tam zdobyliśmy pierwsze pieniądze – 168 tys. zł. Potem znaleźliśmy dwóch inwestorów – AgriTech Hub oraz Simpact, którzy - wraz z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju - wspierali nasze działania. Dostaliśmy także w 2018 r. finansowy zastrzyk z programu Młodzi w Łodzi za najlepszy startup w plebiscycie internautów oraz nagrodę Mocni w Biznesie za najlepszy startup Łódzkiego przyznawaną przez marszałka naszego województwa.

X Do czego służy urządzenie zwane ThermoEye?

     – Proszę sobie wyobrazić taką scenkę. Do chlewni wchodzi rolnik uzbrojony w kamerę termowizyjną (wartą średnio 20-60 tys. zł) w pełni wykalibrowaną i kieruje ją na stado świń. I co może zobaczyć? Prawdopodobna jest taka sytuacja, że niektóre zwierzęta mają podwyższoną temperaturę (są chore) i na ekranie widziane będą w kolorze bardziej czerwonym w stosunku do zdrowych. Więc nasz rolnik będzie się starał oddzielić je od stada, wyselekcjonować. Ale świnie są w ruchu i jeśli stado liczy kilkaset sztuk, a chorych jest np. kilkanaście, staje się to fizycznie niemożliwe i trzeba wezwać lekarza już do całego stada. Wiąże się to w konsekwencji z dużymi kosztami…

     Może posłużmy się schematem, a każdy zrozumie, o co chodzi. Świnie z legowiska, żyjące luzem, kierując się do jedzenia, muszą przejść pojedynczo przez wąską bramkę sortującą (kontrolującą ich wagę). Następuje w niej ważenie, pomiar temperatury ciała oraz takie pokierowanie ich dalszą drogą, aby dostały się do jednej z dwóch wydzielonych jadalni, czyli miejsca, gdzie otrzymują w dawce pokarmowej (diecie) dużo białka, ewentualnie tam, gdzie serwuje się paszę niskobiałkową. Bramka sortująca świnie nie jest naszym pomysłem – metoda ta funkcjonuje już od wielu lat w Polsce i w Europie. Dla niezorientowanych przypomnę tylko zasadę jej działania. Po opuszczeniu wagi, zwierzę poprzez automatyczny system zamykania i otwierania stalowych elementów jest kierowane – jak wspomniałem – na odpowiednią dietę (dawkę pokarmową). Jeżeli program uzna, że świnia jest zbyt mała, zostanie przeprowadzona na dietę wysokobiałkową, a jeśli odwrotnie – na niskobiałkową. W przypadku, gdy masa ciała jest wystarczająca do sprzedaży zwierzęcia, wówczas przechodzi ono do pomieszczenia, w którym oczekuje na transport. Cała wędrówka świń, począwszy od legowiska poprzez bramkę, miejsca posiłku i ponownie do legowiska, ma charakter wymuszonego ruchu jednokierunkowego. Nasz wynalazek ogranicza się do tego, że założyliśmy w tejże bramce sortującej urządzenie zwane ThermoEye (oko termometru) i w przypadku stwierdzenia gorączki u danej sztuki – w momencie przechodzenia przez opisaną bramkę – z tego przyrządu poprzez dyszę wydostaje się porcja tuszu, która spadając na grzbiet świni, powoduje jej oznakowanie. Rolnik łatwo rozpoznaje potem te osobniki w ogólnym legowisku (czyli po powrocie ich ze stołówek lub w czasie spożywania posiłku) i może rozpocząć wybiórcze działania (weterynarz, szczepienia itp.). I to wszystko. Ale teoretycznie jest wiele opcji. Jeżeli np. w pobliżu bramki sortującej świnie jest wydzielone miejsce na izolatkę, można od niej do bramki dołączyć wydzieloną stalowymi rurami trasę i automatycznie sprawić, aby bez względu na masę tam się właśnie kierowały. Należałoby wtedy tak zsynchronizować dwa programy dotyczące pomiaru wagi i temperatury, by - w przypadku znalezienia się chorej świni wewnątrz bramki - cały elektroniczny system (automatycznego otwierania i zamykania poszczególnych dróg) pilotował ją tylko i wyłącznie do izolatki, czyli w oparciu o podwyższoną jej temperaturę ciała (z pominięciem czynnika żywej wagi). Ba, można nawet wykorzystać drogę świń na sprzedaż, aby gorączkujące osobniki podążały tamtędy i gromadziły się w określonym miejscu. Rozwiązań może być wiele, ale koszty na pewno będą wtedy duże. My przyjęliśmy wariant najbardziej ekonomiczny, bez ingerencji w automatykę gotowych fabrycznie bramek sortujących – przeznaczonych tylko do rozdziału świń na podstawie ich masy ciała. Modyfikacje są więc możliwe, ale nie leży to w zakresie naszych działań. Uważamy, że na tym etapie oceny zwierząt nie jest konieczne kierowanie gorączkujących świń od razu do izolatki. Do chorych sztuk powinien być wezwany lekarz weterynarii w celu postawienia diagnozy i zaszczepienia. Chodzi o szybkie podanie antybiotyku, aby uchronić zdrowe stado od zarażenia i eskalacji choroby.

X Co jest w środku ThermoEye?

     – Samo urządzenie (pracujące przy napięciu 12 V) jest skomplikowane, ale mogę powiedzieć, że jest to jakby zminiaturyzowana do wielkości ludzkiego paznokcia kamera termowizyjna z elektronicznym oprzyrządowaniem (procesory, programator i inne) wraz ze wspomnianym pojemnikiem na tusz z autonomicznym systemem hydrauliki zakończonym dyszą. Zbiornik z tuszem wystarczy na oznakowanie 100 sztuk zwierząt. Wszystkie elementy składał nasz 4-osobowy zespół krok po kroku, według wytyczonego przez nas precyzyjnego schematu i obliczeń. Cały przyrząd ThermoEye jest w kształcie prostopadłościanu o wymiarach zaledwie 15x40x15 cm. Montowany jest on na górze bramki sortującej, nad grzbietem przechodzącej przez nią świni. Najwięcej czasu zajęło nam stworzenie odpowiednich algorytmów, które na bazie sztucznej inteligencji (czyli samouctwa i zapamiętywania parametrów) pozwoliłoby na pracę urządzenia bez zakłóceń. To znaczy, że nasz moduł bierze pod uwagę nie tylko temperaturę zwierzęcia mierzoną z kilku tysięcy punktów na jego ciele i potem uśrednioną, lecz także panującą wewnątrz chlewni oraz masę konkretnej sztuki. Te dane są błyskawicznie analizowane w naszym module i poprzez elektroniczny system decyzyjny pozwalają skutecznie określić, czy dany osobnik jest chory: czy dać mu prysznic z tuszu, czy nie? Jeśli tak, do rolnika lub bezpośrednio do weterynarza wysyłany jest wtedy sms. Urządzenie dokonuje pomiaru temperatury w trybie całodobowym przy każdym przejściu świni przez bramkę w celu pobrania paszy, czyli minimum 3 razy dziennie. Chyba nie muszę mówić o zyskach w tym wypadku; nie tylko oszczędzamy pieniądze na leczeniu świń, lecz także na zużyciu paszy (wczesna detekcja choroby w stadzie prowadzi do ograniczenia okresu, w którym zwierzę konsumuje pokarm, a nie przyrasta). Generalnie, mamy tucz bardziej ekonomiczny, mniej upadków i mniej stresu dla hodowcy.

X A ile sztuk świń może obsłużyć jedna bramka sortująca?

     – Na pewno od 400 do 500. Większe liczbowo stada wymagają zainstalowania dodatkowych bramek. Nie ma sensu robić dużego tłoku przed jedną i niepotrzebnie wydłużać cały proces.

X Na waszej stronie internetowej www.thermoeye.pl mowa jest o fazie testowania. Czy jesteście już gotowi do masowej produkcji pod zamówienia hodowców?

     – Nasze urządzenia były testowane w 6 punktach w Polsce przez cały 2018 r. i zdały bez problemu swój egzamin. Obecnie możemy oznajmić, że jesteśmy gotowi do masowej produkcji ThermoEye, oczywiście, pod konkretne zamówienia. W skład naszego zespołu weszło jeszcze 5 specjalistów informatyki w zakresie algorytmów oraz precyzyjnej elektroniki z określonych dziedzin. Liczy on teraz 9 osób. Zależy nam bowiem, aby maksymalnie skrócić czas od zamówienia do realizacji. W niedalekiej przyszłości zamierzamy także rozszerzyć swoją ofertę na cały cykl zamknięty produkcji tuczników trzody chlewnej łącznie z maciorami oraz dla producentów bydła mlecznego i mięsnego.

X A jak jest cena takiego urządzenia?

     – To wydatek rzędu kilku tysięcy złotych wraz z montażem, gwarancją i fachowym wsparciem. Prawie wszystkie informacje zawarte są na naszej stronie internetowej łącznie z bezpośrednim kontaktem telefonicznym.

X Czy ten polski wynalazek ma szansę upowszechnić się w świecie hodowli zwierząt?

      – Opracowana przez nas metoda jest praktycznie jedyną taką na świecie. Naprawdę szybko się zwraca koszt tego urządzenia. Inne systemy tego typu są kilkakrotnie droższe i bardziej skomplikowane w sposobie działania. Dlatego uważam, że nasz pomysł ma szansę… Byliśmy już na Targach Technologicznych w Dubaju, Hanowerze, Bukareszcie oraz w Budapeszcie, gdzie jako jedyni z Polski trafiliśmy do finału Europejskiego Konkursu EIT Food promującego innowacje w rolnictwie i branży rolno-spożywczej. Spotkaliśmy tam wielu dystrybutorów chętnych do współpracy z nami, m.in. z: Niemiec, Kanady, a nawet Chin. Mamy więc realne podstawy przypuszczać, że nasz wynalazek będzie zdobywał popularność nie tylko w Polsce, ponieważ jest naprawdę potrzebny hodowcom. My dopiero zaczynamy i nie mieliśmy jeszcze czasu na profesjonalną reklamę. Jesteśmy jednak optymistami. Przy okazji chciałbym dodać, że Łódzki Ośrodek Doradztwa Rolniczego z w Bratoszewicach dołączył do grupy patronów naszego projektu, za co bardzo dziękuję dyrekcji Ośrodka. Cenimy sobie każde takie wsparcie, bo to z kolei dobrze wróży naszym perspektywom.

 

 „RADA”

 ŁODR Bratoszewice

 Fot. Łukasz Adamek

 (za AGRO 4/2019)