1

2

Archiwum

Piotr Makowski   WZOROWY AGROPRZEDSIĘBIORCA RP 2019

Piotr Makowski WZOROWY AGROPRZEDSIĘBIORCA RP 2019

Piotr Makowski prowadzi – wraz z żoną Beatą – 98-hektarowe gospodarstwo rolne (w tym 6 ha to dzierżawa), zajmujące się produkcją zwierzęcą (tucz brojlerów kurzych oraz chów bydła mlecznego i opasowego) i produkcją roślinną (kukurydza, zboża i buraki cukrowe), osiągając we wszystkich tych rodzajach produkcji wysokie rezultaty produkcyjne. Wkrótce ich gospodarstwu, dobrze wyposażonemu we wszystkie niezbędne maszyny i urządzenia rolnicze, przybędzie nowoczesna, budowana systemem gospodarczym, tuczarnia trzody chlewnej (przewidywany roczny odchów 4500 tuczników). Gospodarstwo Makowskich inicjuje i bierze udział w różnych lokalnych przedsięwzięciach społecznych i akcjach charytatywnych. Począwszy od 2011 roku – we współpracy z miejscowym proboszczem – organizuje w każdą pierwszą sobotę czerwca tzw. poświęcenie pola, po zakończeniu którego w obejściu gospodarstwa Makowskich każdorazowo ma miejsce spotkanie integracyjne z udziałem zainteresowanych mieszkańców wsi. Makowscy w swojej zagrodzie goszczą także rokrocznie ludzi niepełnosprawnych w ramach Warsztatów Terapii Zajęciowej „Nadzieja” w Rypinie. Piotr Makowski, który - jako radny powiatu rypińskiego - aktywnie uczestniczy w pracach samorządu, za swe wysokie osiągnięcia w rolnictwie i w zakresie aktywizacji środowiska wiejskiego został nagrodzony Honorową Odznaką „Zasłużony dla Rolnictwa”.

 

 

REKOMENDUJĄ

Ryszard Kruziński

Właściciel Gospodarstwa Rolnego w Okoninie

Wzorowy Agroprzedsiębiorca RP 2016

Mirosław Kowalski

Właściciel Gospodarstwa Rolnego w Sadłowie Rumunki

Wzorowy Agroprzedsiębiorca RP 2010:

- Piotr Makowski, wspólnie z żoną Beatą, udowadniają na każdym kroku, że rolnictwo dla  nich nie ma tajemnic. Każde nowe ich poczynanie, czy to na polu, czy to w hodowli, jest zawsze przemyślane. Podobnie – każda ich decyzja inwestycyjna. Słowem, za co tylko się wezmą, wszystko się udaje. Makowscy to rolnicy z prawdziwego zdarzenia, otwarci na postęp i wszelkie nowinki technologiczne. Ważne przy tym jest także to, że potrafią swą wiedzą i bogatym doświadczeniem dzielić się z innymi. I jeszcze ważna ludzka cecha Piotra Makowskiego i jego małżonki: są wyjątkowo wrażliwi na problemy życiowe ludzi pokrzywdzonych przez los, jakimi są osoby niepełnosprawne. Makowscy starają się ich wspierać, m.in. poprzez organizację spotkań integracyjnych w swoim gospodarstwie.

 

 

                                      Rozsądny rolnik z sercem na dłoni

 

Jestem, jak to się przyjęło mówić, rolnikiem z krwi i kości. Rolnictwem parali się moi dziadkowie i rodzice. Właśnie po rodzicach w 1990 roku przejąłem 19-hektarowe gospodarstwo rolne, w którym wszystkiego było po trosze, zarówno w polu, jak i zagrodzie. W tej ostatniej były trzymane krowy i świnie. W 1997 roku, po poślubieniu Beaty, która też wywodziła się z gospodarstwa, już razem postanowiliśmy o znacznym powiększeniu naszego gospodarstwa. Wkrótce nasz cel udało się zrealizować. Zresztą, nabyliśmy nie tylko samą ziemię, ale całe gospodarstwo z okazałym domem i obszernymi zabudowaniami we wsi Linne.

 

     W prowadzonym przez nas gospodarstwie rolnym podział ról wygląda następująco: żona zajmuje się głównie „papierkami”, tj. rachunkowością, wszelką dokumentacją, kontaktami z urzędami i różnymi firmami – odbiorcami naszych płodów rolnych i dostawcami pasz, nawozów itp., na moich barkach spoczywa natomiast właściwe gospodarzenie, tj. obróbka pola, produkcja zwierzeca, prace inwestycyjne i modernizacyjne. W tym miejscu chciałbym pochwalić naszego 16-letniego syna Mateusza, który dzielnie wspomaga nas rodziców w różnych pracach gospodarskich i który jest naszym „oknem na świat” z racji obsługi komputerowo-internetowej. Dla uzupełnienia dodam – mamy też 20-letnią córkę Joannę, studentkę fizjoterapii na UMK Collegium Medicum w Bydgoszczy oraz 9-letniego Jasia, który - na swój sposób - interesuje się gospodarstwem.

     Oczywiście, wszystkie wiążące decyzje w kwestiach rozwojowych naszego gospodarstwa podejmujemy łącznie z żoną. Muszą one być zawsze dogłębnie przeanalizowane, i to pod różnym kątem, nie tylko samej opłacalności, ale także z uwzględnieniem prognoz specjalistów odnośnie perspektyw rozwojowych danej branży rolniczej. Czasami jednak trzeba zaryzykować. W zeszłym roku mieliśmy taki rodzinny dylemat do rozwiązania. Postanowiliśmy bowiem, obok tradycyjnych dwóch „nóg” w naszym gospodarstwie, czyli tuczu kurzych brojlerów i chowu bydła mlecznego oraz mięsnego, zająć się, i to od razu na dużą skalę, tuczem trzody chlewnej, mimo groźby panoszącego się w naszym kraju ASF.

      Z tą inwestycją pojawił się poważny kłopot w momencie wyboru firmy, która miała nam wybudować tuczarnię. Wszyscy niedoszli wykonawcy, na wieść, że mamy przyznane duże fundusze unijne na ten cel, postawili mocno wygórowane warunki cenowe za swą usługę. Ostatecznie, skończyło się na tym, że zrezygnowaliśmy z unijnej dotacji, i zaczęliśmy budowę własnym systemem gospodarczym. Pod koniec maja planujemy oddać tuczarnię do użytku, która będzie kosztować nas o kilkaset tysięcy złotych mniej. Ponadto - będziemy spokojniejsi o to, że nam nikt później nie będzie narzucać jakichś biurokratycznych wymogów z racji wybudowania chlewni z pomocą funduszy unijnych.

     Wspólnie z żoną Beatą staramy się w prowadzeniu i rozwoju naszego gospodarstwa kierować przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. U podstaw takiego rozumowania leży m.in. to, żeby nie opierać produkcji wyłącznie na jednym wybranym kierunku hodowlanym. Zatem w naszym gospodarstwie mamy, i drób, i bydło mleczne oraz mięsne, a niebawem dojdzie jeszcze tucz trzody chlewnej. W sytuacji, kiedy w jednej dziedzinie hodowli będzie „dołek”, to inne pozwolą nam na stabilizację dochodową gospodarstwa. 

      Oboje z żoną kierujemy się też w życiu szacunkiem dla każdego człowieka. Staramy się na miarę możliwości zaszczepić taką humanistyczną postawę także innym ludziom, zwłaszcza w stosunku do osób, których los dotknął niepełnosprawnością. Organizowane w naszym gospodarstwie cykliczne spotkania integracyjne z udziałem osób niepełnosprawnych, przysłużyły się do tego, że naszym śladem idą inni, że wspierają nasze poczynania: wójt gminy Rypin, miejscowy proboszcz czy sołtys, a także coraz częściej okoliczni rolnicy. To nas cieszy, tym bardziej, że nasze dzieci wspomagają nas w tym szlachetnym dziele.

                                                                                                                (za AGRO 4/2019)